LOKI I AVENGERSI
Następnego dnia, Thor kręcił się niespokojnie po bibliotece. Chodził w kółko patrząc się w książkę.
Był nerwowy i widać było, że coś było nie tak. Jego młot leżał na stole. Nagle do biblioteki wszedł Loki, trzymając głowę nisko ku dole, nawet nie zauważył brata i zaczął przeglądać książki.
Thor tylko popatrzył na niego i znowu zmarszczył czoło. W końcu włożył książkę w regał. Docisnął mocno co dało się już usłyszeć. Loki oderwał nagle wzrok od regałów, wystraszył się nagłego huku książki.
-A ty co tutaj robisz, Thorze? to nie codzienność widzieć Cię w bibliotece przy książkach.
Thor nawet nie odpowiedział, siedział smutny i zagubiony opierając się o regał.
Loki zmarszczył czoło i podszedł do niego. Przykucnął przed nim i zapytał:
-Co cię trapi? przecież, nigdy nie byłeś taki zdenerwowany.
-Porwano mi córkę! porwano moją Serafinę! - wykrzyczał we łzach
-Kto? kto porwał! - wystraszył się Loki
-Nie wiem! była tylko ta kartka - wyciągnął z kieszeni i dał mu do ręki.
Jeśli będziesz jej szukać, Ona zginie.
OR.
Loki wytrzeszczył oczy, ręce zaczęły mu drżeć ze strachu.
-Kto się podpisał "OR"?
-Ormianie. Musimy ją znaleźć inaczej zrobią jej krzywdę!
-Sami na pewno nie damy rady. Tylko... po co im taka dziewczynka?
-Chcą wykorzystać jej moc przeciwko nam. Przecież moc Serafiny mogłaby spustoszyć cały Asgard. Oni myśleli że to ja jestem Królem Asgardu. A to przecież Ty nim jesteś. Oni myśleli, że Serafina jest Twoją córką a nie moją!. Musisz teraz pilnować swojego syna. Widziałeś go dzisiaj w ogóle?
Loki zamarł i otworzył oczy jeszcze szerzej. Położył ręce na twarz.
-Nie, nie widziałem go dzisiaj. Niech to diabli! Jak go porwali to nie ręczę za siebie.
-Spokojnie, przecież on jest silniejszy od nich wszystkich. Powinien się wylizać. Gorzej z moją córką.
Obydwoje wybiegli z biblioteki, Loki spotkał na korytarzu Sif. Głośno płakała i jąkała:
-Gdzie nasz syn! gdzie nasz syn!
-Żono, obiecuję że znajdę ich!
-Jakich ICH? - spanikowała jeszcze bardziej.
-Porwali córkę Thora. Podejrzewamy, że za tym wszystkim stoją Ormianie.
-Idę z Wami, macie poczekać na mnie! uderzymy w nich wszyscy - wkurzyła się Sif.
I poszli razem do zbrojowni. Tam był już Thor, cały nabuzowany. Zmieniał zbroję.
Sif otarła łzy i ściągnęła z metalowej szafy swoją opancerzoną lśniącą zbroję. Wyciągnęła legendarny miecz i czekała aż i przygotuje się Loki.
Chwilę grzebał w swoim berle, później sięgnął po hełm z rogami i zmienił zbroję. Miał piękny i długi złoty płaszcz.
-Jesteście gotowi? - zapytał Loki
-Ale zaraz, moment, czekaj. Przecież potrzebujemy pomocy. Sami nie damy rady. Mamy przecież dobrych przyjaciół na ziemi - uśmiechnął się nikczemnie Thor.
-Może to są twoi przyjaciele, ale nie moi - wykluczył Loki.
-O kogo chodzi? - zapytała
-Jak to? nie wiesz? o Avengersów! oni nam pomogą- powiedział podekscytowany Thor
-Dobra, niech Ci będzie. Ale gdy któryś z nich mnie skrytykuje w tym co robię... - zagroził Loki
-Najpierw musimy pójść do nich na ziemię - ruszył w stronę drzwi.
Cała trójka, dosiadła swoje konie i zmierzyła w stronę gwiezdnego portalu.
Chwilę później znaleźli się na ziemi. W Manhattanie, gdzie mieszkają. Ich baza znajdowała się na niebie między chmurami. Okrążała cały Manhattan. Z daleka dostrzegli Iron Mana który szybował z chmur.
Polecieli wyżej do ich bazy i pokazali się za szybą. Thor pomachał do nich ręką by otworzyli im.
W środku znajdowali się Nick Fury, Hulk oraz Steve Rogers zwany Kapitanem Ameryką i Sokole oko, badania prowadziła Natasha Romanoff. Widać również było nową osobę, Sigyn. Thor wszedł do ich głównej bazy, szerokim uśmiechem przywitał przyjaciół.
-Kope lat, moi drodzy!
-Jak miło znowu Cię widzieć Thorze, rozgość się u Nas! - przytulił go Kapitan Ameryka
Loki stał na poboczu, nikt go nie zauważył. Było mu głupio witać się z nimi po tym wszystkim.
-Jak się masz, wojowniczko Sif? ani trochę się nie postarzałaś! - przywitał się z nią Sokole Oko.
W końcu Kapitan Ameryka dostrzegł Lokiego. Zielonooki stał w kącie podparty nogą o ścianę.
-A ty co tu robisz? - zapytał
-Przybyliśmy do Was w pilnej sprawie - wystąpił Loki po środku i przykuł wzrok innych.
-Od kiedy prosisz o pomoc?
Thor również wystąpił i stanął koło brata.
-Ja również potrzebuję pomocy. Porwano nasze dzieci.
-Haha, to on ma dziecko? - zaklaskał kapitan.
-Loki się zmienił, nie jest już taki. Uwierzcie mi.
Uśmiech z twarzy Avengersów zniknął.
-No dobra, Loki. Trzymamy za słowo.
-Przechodząc do sedna sprawy, Ormianie porwali nasze dzieci. Przyszliśmy Was prosić o pomoc w ich odnalezieniu - mówił dalej Loki.
-A jak się nazywają? - zapytała nagle Sigyn
-Crystal i Serafina. Crystal jest moim synem.
-Rozumiem - uśmiechnęła się i wyszła na chwilę z bazy.
Loki mierzył ją wzrokiem aż do wyjścia. Miała niezłe kształty.
-No to na co czekamy. Zabierajmy się do roboty, trzeba odwiedzić ich planetę - przetarł ręce kapitan i poszedł do sterów.
Tony Stark chwilę patrzył się w stronę Lokiego, uniósł brwi i poszedł do swojego laboratorium szykować zbroję.
-Cieszę się, że wreszcie odzyskałeś rozum i się zmieniłeś - podszedł do Lokiego, Hulk i poklepał po ramieniu - mam nadzieję, że więcej nie zetkniesz się ze złem.
-Tego, możesz być pewny - uśmiechnął się.
-I nie martw się, znajdziemy Ci córkę.
-Syna.
-A no tak. Przepraszam :).
Pod wieczór wyruszyli w kosmos. Musieli zrobić to ostrożnie by nie wykryli ich a później po cichu wymordowali wszystkich Ormian. Nie wiadomo gdzie przetrzymują Crystala i Serafinę.
Pod osłoną niewidocznej tarczy, statku Avengersów nie było widać. Cicho wylądowali na ich suchej i gorącej planecie. To nie były ulubione warunku dla Lokiego. Nie znosił ciepła bo sam pochodził z lodowej planety, zaczął się intensywnie pocić i mrużyć oczy.
-Dasz radę, czy zostajesz na statku? - zapytał go Thor
-Dam radę, ale za gorąco dla mnie i mam dziwne dreszcze.
-To może lepiej zostań - powiedziała Sigyn
-Nie, dobra. Dam radę, chodźmy.
-Kochanie... - zawołała do niego Sif - Kocham Cię bardzo, uważaj na siebie.
-Ja Ciebie też kocham, ty też na siebie uważaj - dał jej pocałunek i poszli.
Na Ormiańskiej planecie nie było nic ciekawego ale z każdej strony zalatywało złem, co wytrącało Lokiego ze skupienia. Coś kusiło go, by przeszedł na złą stronę.
-Argh! - warknął Loki
-Co jest? coś się stało? nic Ci nie jest? - zapytali Avenges
-Może lepiej zostaniesz na statku? - zaproponowała Sigyn
-Czemu jesteś taka troskliwa? - zapytał Loki
-Wracaj na statek. Ubierz skafander chłodzący, od razu Ci ulży -powiedział kapitan Ameryka.
Loki wrócił niechętnie. Wewnątrz była tylko Czarna Wdowa. Robiła nad czymś badania.
-Czemu nie poszłaś? - zaskoczył ją nagle Loki
-Ale mnie wystraszyłeś! -wzdrygnęła się
-A ty co tutaj robisz?
-Moje ciało nie wytrzymuje temperatury na tej planecie. Jestem z Laufey - usiadł
-Dlaczego wybrałeś dobro? - przekręciła się w jego stronę
-Trudno powiedzieć...miałem to wszystko na sumieniu, cały świat mi się walił a poza tym zakochałem się w Sif.
Czarna wdowa przez chwilę się zmieszała. Chciała wspomnieć o Sigyn ale powstrzymała się.
-Jednak to prawda, że miłość potrafi zmienić człowieka - uśmiechnęła się - pamiętaj, nigdy nie zostaniesz przez nas odtrącony. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, zawsze możesz na Nas liczyć. Zobaczysz, Crystal i Serafina się znajdą- zapewniła.
-Wybacz, że wtedy... gdy jeszcze byłem przeciwko Wam... w tej komorze zagroziłem Ci i wyzwałem Cię. To było nie na miejscu. Przeze mnie, Hulk mógł Cię zabić, powinienem Ci to teraz wynagrodzić. Mógł każdego zabić. Nie wiem czy kiedyś to wszystko sobie wybaczę - wstał z krzesła i stanął przed szybą patrząc się w pustki.
-Gorąco się tu robi -rozpięła się trochę
Loki machnął ręką. Zrobił się niebieski i jego oczy zmieniły kolor na czerwony. W tym momencie temperatura na statku zrobiła się chłodniejsza.
-Dzięki. Od razu lepiej.
-Nie ma sprawy. Idę zwiedzić resztę statku. I tak nie pozostało mi nic innego do roboty - uśmiechnął się i zmierzał ku wyjściu z bazy.
-Czekaj! jak chcesz, możesz mi pomóc badać tą planetę. Nauczę Cię. Tam nie znajdziesz nic ciekawego.
Odwrócił się i z uśmiechem usiadł koło agentki. Ta wszystko mu pokazała, co i jak. Obydwoje robili badania.
CDN...
Polecieli wyżej do ich bazy i pokazali się za szybą. Thor pomachał do nich ręką by otworzyli im.
W środku znajdowali się Nick Fury, Hulk oraz Steve Rogers zwany Kapitanem Ameryką i Sokole oko, badania prowadziła Natasha Romanoff. Widać również było nową osobę, Sigyn. Thor wszedł do ich głównej bazy, szerokim uśmiechem przywitał przyjaciół.
-Kope lat, moi drodzy!
-Jak miło znowu Cię widzieć Thorze, rozgość się u Nas! - przytulił go Kapitan Ameryka
Loki stał na poboczu, nikt go nie zauważył. Było mu głupio witać się z nimi po tym wszystkim.
-Jak się masz, wojowniczko Sif? ani trochę się nie postarzałaś! - przywitał się z nią Sokole Oko.
W końcu Kapitan Ameryka dostrzegł Lokiego. Zielonooki stał w kącie podparty nogą o ścianę.
-A ty co tu robisz? - zapytał
-Przybyliśmy do Was w pilnej sprawie - wystąpił Loki po środku i przykuł wzrok innych.
-Od kiedy prosisz o pomoc?
Thor również wystąpił i stanął koło brata.
-Ja również potrzebuję pomocy. Porwano nasze dzieci.
-Haha, to on ma dziecko? - zaklaskał kapitan.
-Loki się zmienił, nie jest już taki. Uwierzcie mi.
Uśmiech z twarzy Avengersów zniknął.
-No dobra, Loki. Trzymamy za słowo.
-Przechodząc do sedna sprawy, Ormianie porwali nasze dzieci. Przyszliśmy Was prosić o pomoc w ich odnalezieniu - mówił dalej Loki.
-A jak się nazywają? - zapytała nagle Sigyn
-Crystal i Serafina. Crystal jest moim synem.
-Rozumiem - uśmiechnęła się i wyszła na chwilę z bazy.
Loki mierzył ją wzrokiem aż do wyjścia. Miała niezłe kształty.
-No to na co czekamy. Zabierajmy się do roboty, trzeba odwiedzić ich planetę - przetarł ręce kapitan i poszedł do sterów.
Tony Stark chwilę patrzył się w stronę Lokiego, uniósł brwi i poszedł do swojego laboratorium szykować zbroję.
-Cieszę się, że wreszcie odzyskałeś rozum i się zmieniłeś - podszedł do Lokiego, Hulk i poklepał po ramieniu - mam nadzieję, że więcej nie zetkniesz się ze złem.
-Tego, możesz być pewny - uśmiechnął się.
-I nie martw się, znajdziemy Ci córkę.
-Syna.
-A no tak. Przepraszam :).
Pod osłoną niewidocznej tarczy, statku Avengersów nie było widać. Cicho wylądowali na ich suchej i gorącej planecie. To nie były ulubione warunku dla Lokiego. Nie znosił ciepła bo sam pochodził z lodowej planety, zaczął się intensywnie pocić i mrużyć oczy.
-Dasz radę, czy zostajesz na statku? - zapytał go Thor
-Dam radę, ale za gorąco dla mnie i mam dziwne dreszcze.
-To może lepiej zostań - powiedziała Sigyn
-Nie, dobra. Dam radę, chodźmy.
-Kochanie... - zawołała do niego Sif - Kocham Cię bardzo, uważaj na siebie.
-Ja Ciebie też kocham, ty też na siebie uważaj - dał jej pocałunek i poszli.
Na Ormiańskiej planecie nie było nic ciekawego ale z każdej strony zalatywało złem, co wytrącało Lokiego ze skupienia. Coś kusiło go, by przeszedł na złą stronę.
-Argh! - warknął Loki
-Co jest? coś się stało? nic Ci nie jest? - zapytali Avenges
-Może lepiej zostaniesz na statku? - zaproponowała Sigyn
-Czemu jesteś taka troskliwa? - zapytał Loki
-Wracaj na statek. Ubierz skafander chłodzący, od razu Ci ulży -powiedział kapitan Ameryka.
Loki wrócił niechętnie. Wewnątrz była tylko Czarna Wdowa. Robiła nad czymś badania.
-Czemu nie poszłaś? - zaskoczył ją nagle Loki
-Ale mnie wystraszyłeś! -wzdrygnęła się
-A ty co tutaj robisz?
-Moje ciało nie wytrzymuje temperatury na tej planecie. Jestem z Laufey - usiadł
-Dlaczego wybrałeś dobro? - przekręciła się w jego stronę
-Trudno powiedzieć...miałem to wszystko na sumieniu, cały świat mi się walił a poza tym zakochałem się w Sif.
Czarna wdowa przez chwilę się zmieszała. Chciała wspomnieć o Sigyn ale powstrzymała się.
-Jednak to prawda, że miłość potrafi zmienić człowieka - uśmiechnęła się - pamiętaj, nigdy nie zostaniesz przez nas odtrącony. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, zawsze możesz na Nas liczyć. Zobaczysz, Crystal i Serafina się znajdą- zapewniła.
-Wybacz, że wtedy... gdy jeszcze byłem przeciwko Wam... w tej komorze zagroziłem Ci i wyzwałem Cię. To było nie na miejscu. Przeze mnie, Hulk mógł Cię zabić, powinienem Ci to teraz wynagrodzić. Mógł każdego zabić. Nie wiem czy kiedyś to wszystko sobie wybaczę - wstał z krzesła i stanął przed szybą patrząc się w pustki.
-Gorąco się tu robi -rozpięła się trochę
Loki machnął ręką. Zrobił się niebieski i jego oczy zmieniły kolor na czerwony. W tym momencie temperatura na statku zrobiła się chłodniejsza.
-Dzięki. Od razu lepiej.
-Nie ma sprawy. Idę zwiedzić resztę statku. I tak nie pozostało mi nic innego do roboty - uśmiechnął się i zmierzał ku wyjściu z bazy.
-Czekaj! jak chcesz, możesz mi pomóc badać tą planetę. Nauczę Cię. Tam nie znajdziesz nic ciekawego.
Odwrócił się i z uśmiechem usiadł koło agentki. Ta wszystko mu pokazała, co i jak. Obydwoje robili badania.
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz