niedziela, 15 grudnia 2013

Jakieś pomysły? :)

Hej ;). Jeśli macie jakieś pomysły na dalsze rozdziały to bardzo proszę piszcie w komentarzach albo w e-mailu jaczkinka@gmail.com bo kończą mi się pomysły a chciałabym popisać jeszcze o Lokim.
Z góry dziękuję ;*

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 13

Następnego dnia, Thor wpadł do komnaty Lokiego gwałtownie wybudzając go ze snu. Był niesamowicie zdenerwowany, chwycił go za gardło i przycisnął do ściany.
-Dlaczego zostawiłeś Sif! już Ci się znudziła?!
-To nie tak... ona poznała kogoś... - dusił się i kaszlał
Nagle w pokoju pojawił się Crystal i wycelował ogromną kulę ognia w Thora by go puścił.
-Jak nie wiesz o co chodzi, to nie atakuj! - krzyknął młody
Thor był smutny, siedział w koncie.
-Gdzie Ona jest... - odezwał się Thor
-Poszła do swojego Tonego Starka - podniósł się Loki i wyszedł z synem.
Mógł mu nawciskać ile wlezie, ale wolał darować bratu. I tak porządnie oberwał od swojego bratańca. A chłopca już na pewno nie skrzywdzi. Loki szybko machnął ręką by przebrać się w codzienny strój by nikt go nie widział z rozczochranymi włosami i w szarym uniformie.
-Widocznie tak miało być, przykro mi że mama taką się okazała... i tak nie poświęcała mi wystarczająco dużo czasu i nie okazywała mi miłości. Pewnie i teraz o mnie zapomni u jego boku.  - mówił Crystal ze zniesmaczoną miną.
-Powinienem był rozszarpać tego... tego... - zacisnął pięści - ale wtedy miałbym do czynienia z Avengersami. Przecież dzięki nim jesteś bezpieczny. Miłość jest czasami niesprawiedliwa...
Nagle idąc długimi złotymi korytarzami zamku do sali tronowej, Loki natknął się na Sigyn która czyta książkę na oknie. Ma białą sukienkę i falowane blond włosy. Jasna karnacja i różowiutkie usta.
Siedząc i czytając tupała lekko stópkami.
-Pięknie wygląda jak czyta - mówił wpatrzony Loki
-Idź do niej, ja pogadam z Thorem - lekko popchnął go naprzód, zanim Loki zdążył przekręcić głowę w jego stronę, zniknął.
Loki po cichu teleportował się i w mgnieniu oka pojawił się za nią. Nic nie usłyszała, nic nie zaszeleściło. Patrzył się chwilę jak czytała w końcu delikatnie dotknął jej włosów. Dziewczyna odwróciła głowę i uśmiechnęła się.
-Spodziewałam się, że w końcu przyjdziesz
Jednak z jej ust szybko zniknął uśmiech. Odłożyła książkę i stanęła przed nim.

-Czuję, że to przeze mnie Wasz związek się rozpadł 
-Nie, nie, nie... to wina Tony'ego Starka. Nie Twoja - wykluczył z jej głowy tą myśl
Przytulił ją, wreszcie mieli okazję by pokazać co do siebie czują...Loki nastawiał się na pocałunek ale Sigyn położyła dłoń na jego ustach. 
-W ogrodzie - powstrzymała go. 
Loki pomyślał, że ciężko jest dobrać się jej do ust ale może w ogrodzie wreszcie pokaże jej co czuje. 
Robił się rumiany z niecierpliwości, zdecydował się pójść do ogrodu i posiedzieć z nią w ciszy. Mówiła mu o sobie, on szukał tylko momentu by się do niej zbliżyć tylko, że mieszkańcy co jakiś czas kręcili się koło ogrodu. W końcu złapała go za rękę, już myślał że do czegoś dojdzie ale szybko rozwiał te myśli. Sądził, że dzisiaj mu się nie uda a zwłaszcza w tym miejscu. A to, że złapała go za rękę to tak o. 
-Pokazać Ci coś? spodoba Ci się - powiedziała Sigyn. Lokiemu zrobiło się ciepło znowu myślał o pocałunku... jednak wskazała palcem na niebo i poprosiła by oglądał. Na niebie pojawił się obraz z gwiazd jak siedzą w ogrodzie. Przeczuwał, że jest to jej sprawka ale podobało mu się, w tym momencie niespodziewanie sama go pocałowała. W tej cudownej dla niej chwili, kiedy w ogóle się tego nie spodziewał. Przyjemne ciepło przeszło przez jego ciało bijące od ust. Widać, że zaplanowała to i udało jej się bo był to jego najlepszy pocałunek ostatnich czasów. Jednak i niezwykły bo Sigyn przekazała mu w nim wszystkie jej wspomnienia z dzieciństwa gdy miała na rękach małego Lokiego... słowa które mówiła do niemowlęcia jako mała dziewczynka. Poczuł, że to jest ta właściwa i że zostanie z nią na wieczność. Od początku do końca. 
Loki coraz zachłanniej całował by tylko nie przerwać tego momentu, tak i również przeczuwała Sigyn jednak mimo to oderwała się. On czuł się jakby odjechał wehikułem w przeszłość, był w jej głowie i widział wszystkie wspomnienia i dawało to mu niesamowitą przyjemność, w jednym pocałunku przekazała mu tyle miłości że poczuł ją w całym ciele. Tak potężną jakiej nie dała mu Sif i nigdy nie da. Na taki pocałunek warto było tyle przeczekać. 
Loki przełknął ślinę, wciąż na nią patrzył nie wiedział co powiedzieć w takiej chwili. To było obłędne. Zaczął się śmiać z emocji, podeszły im łzy i popatrzyli na siebie. 
-Teraz wiesz, jak bardzo jesteś dla mnie ważny 
Nie wiedział co odpowiedzieć, słowo "kocham Cię" byłoby za słabe
-Jesteś boginią miłości...?
-Nie...jestem tylko Twoją miłością. Mam parę mocy, jakie masz Ty - oparła głową o jego ramię - oooo tak długo czekałam by Cię znowu zobaczyć... jesteśmy sobie pisani. To pokazują gwiazdy na niebie na które się patrzyłeś. Obraz zostanie widoczny tylko dla nas i nigdy nie zniknie. 

I tak rozpoczęło się nowe życie Lokiego i Sigyn, które będzie piękne, wieczne i czyste. 
CDN...



piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 12

Wychodząc nawet nie spytał Sif jak się czuje, ale było widać że już dobrze. Z resztą ona też nie leciała by z nim porozmawiać. Pożegnali się z Avengersami, Loki żegnając się już z Sigyn popatrzył się jej w oczy, była smutna i miała rozdarte serce. Widać to było w jej oczach, ale na zewnątrz miała zupełnie obojętny wyraz twarzy. Loki też nie mógł okazywać emocji. Chciał jej odpowiedzieć pocałunkiem ale wyszedł by na kłamce, kretyna i diabeł wie jeszcze kogo. Przytulił i szepnął do ucha, że chce by zamieszkała w Asgardzie bo od dziś jest tam mile widzianym gościem. Sigyn nie spodziewała się takiej propozycji, to była jak dotąd najwspanialsza dla niej propozycja. Żegnając się i dziękując Avengersom za pomoc, kątem oka Loki dostrzegł dziwne znaki między Sif a Tonym Starkiem. Puszczali sobie oczko, dla niego to coś znaczyło. Widział jej wyraz twarzy, jak na siebie spoglądają. Jednak zachował się obojętnie wobec tego.
Gdy dotarli już do Asgardu wszystko było by dobrze, gdyby Thor, Crystal i Sabina nie dostrzegli że Sif i Loki od momentu gdy przyszli do Avengersów w ogóle nie okazują sobie miłości. Loki szedł patrząc oczami w dół, a Sif gdzieś na boki.
-Co się stało? pokłóciliście się? - Thor musiał zacząć temat
-Nie, wszystko jest w porządku... - ocknął się Loki
-Przecież widzimy, że coś nie tak... chociaż się obejmijcie.
Sif przyciągnęła Lokiego do siebie, ale niechętnie ją złapał.
-Dostanę porządnego buziaka od Ciebie? - zapytała z promiennym uśmiechem
Crystal i Sabina zachichotali zasłaniając usta peleryną Thora.
Loki popatrzył oczami o obie strony, uśmiechnął się niechętnie i pocałował. Jak to robił to myślał tylko o Sigyn. Szybko odkleił usta jakby go parzyły...
- Wybacz, Sif nie mam dzisiaj dobrego dnia - powiedział i przyspieszył kroku.
Chłopiec poszedł z tatą ale nie zamienił z nim ani słowa. Postanowił uszanować to, że Loki jest w złym humorze ale czuł że ten humor to tylko wymówka.
Gdy nadchodził wieczór Sif i Loki siedzieli w swojej sypialni, non stop ktoś się tłukł w zamku i chodził bez przerwy nerwowy. Tylko książki go uspokajały, Sif układała włosy patrząc się w okno a on siedział oparty o ścianę. Czytając z pasją nie zauważył że Sif się gdzieś szykuje, ale gdy zaczęła szeleścić w swoim kuferku szukając biżuterii oderwał się od tekstu i zmierzył ją wzrokiem.
-A ty gdzie się szykujesz o tej porze? - uniósł brwi
-Muszę pójść w jedno miejsce, nieważne...
-A po co Ci...sukienka i ozdoby na uszy?
-Wychodzę Loki, idź zobaczyć co robi Crystal a ja wrócę... niedługo. - poprosiła
Crystal siedział i uczył się do późna w swojej komnacie, miał zmęczone i zaczerwienione oczy... podszedł do niego cicho od tyłu, syn nic nie zauważył. Rozpisywał działania matematyczne na ogromnym i długim pergaminie.
-A co mój syn robi o tak późnej godzinie? - szepnął do ucha
-Spodziewałem się, że do mnie przyjdziesz - uśmiechnął się niebieskooki - już nie jesteś w złym nastroju? jak się czuje mama?
-Nie, już nie jestem. A poszła gdzieś, jak się zapytałem to mi nie chciała powiedzieć. Wystroiła się w babskie rzeczy i powiedziała, że niedługo będzie.
-Że jak?! gdzie poszła? co się z Wami dzieje... obraziliście się na siebie? - przekręcił się w jego stronę syn
-...Nie zrozumiesz jak Ci powiem!
-Ojcze, ja doskonale rozumiem! nie kochasz jej? jeśli tak to powiedz, ja też Ci coś powiem. I będziesz zaskoczony. Ten robot z Avengersów... mówi Ci to coś tato?
-... chodzi o Tonego Starka?
-Tak. Uratował ją, od tamtego momentu bez przerwy ze sobą rozmawiali...niedawno zrozumiałem o co chodzi że się do siebie nie odzywacie. Nie przyszło Ci przez myśl że Cię zdradza?
-Wow - zamurowało Lokiego
-Słyszałem co mówiłeś tej nowej. Mogłem Ci powiedzieć to przy Thorze i mamie bo chciałem z Tobą pogadać. Ja mogę wszystko, gdy posiadam swoją moc.
-Jaka nowa? o kogo Ci chodzi - przełknął ślinę, pot spłynął z jego czoła.
-Wyluzuj się tato, pogadajmy jak facet z facetem. Chodzi o Sigyn tak? tą nową w Avengersach. Opowiedz mi o niej. Zaprosiłeś ją specjalnie dla mnie do Asgardu? - wyszczerzył kły Crystal, Lokiemu spadł kamień z serca bo myślał, że poznał tajemnicę.
-Żartuję. Zakochałeś się w Sigyn? - zapytał poważnie Crystal. Lokiemu serce stanęło w gardle, zaczerwienił się i nie wiedział co odpowiedzieć.
-To... to nie je.. - mówił zdenerwowany Loki z przyciśniętym gardłem
-Obyś z nią był. Moja mama w ogóle nie poświęca mi uwagi. Więcej czasu spędzałem z Thorem, Serafiną i Tobą. Nie pamiętam już kiedy ostatnio zamieniła ze mną słowo - przerwał mu.
-Loki zamarł od tego co usłyszał, położył rękę na jego ramieniu i wyszedł cały zesztywniały. Szybko jednak się uspokoił. Przyjął to co mówił do niego Crystal. Schodząc ze schodów natknął się na grupę strażników, którzy otoczyli kogoś. Podbiegł do nich by sprawdzić o co chodzi. W kole stała Sigyn, strażnicy trzymali ją za nadgarstki. Krzyczała, żeby zaprowadzili ją do Lokiego. Ale on sam przyszedł. Ucieszył się na jej widok i kazał uwolnić.
-Rozejdźcie się, to nie jest nasz wróg!
-Ona pochodzi z Jotunheim! to nasz śmiertelny wróg! - krzyczeli
-Nie zrobię nikomu krzywdy! puszczajcie...- smuciła się
W końcu ją zostawili i rozeszli się. Loki podał jej rękę, dziewczyna przetarła się z kurzu i poprawiła włosy.
-Mogłam nie przychodzić...
-Przepraszam... chcę byś tu była i zamieszkała w Asgardzie- uśmiechnął się
-Chcieć każdy może, Loki ale założę się że tutaj większość osób gdyby mogła to spaliła by mnie na stosie... - mówiła otrzepując się z kurzu. Loki patrzył się na nią, wyglądała nieziemsko. Miała zielono, czarno złoty uniform, złote kozaki i malutkie berło a jedynie hełm inny.
-Na co dzień się tak ubierasz? - przybliżył się do niej wciąż patrząc
Przestała otrzepywać pelerynę, wyprostowała się i ujrzała przed sobą jego oczy. Lśniły od zieleni a usta robiły się czerwone.
-Loki... tutaj nie próbuj. Nie chcę mieć problemów - uśmiechnęła się nieśmiało i skierowała oczy ku ziemi.
Loki myślał, że dłużej już nie da rady powstrzymać uczucia, kolejny raz wstrzymał oddech. Nagle weszła Sif, cała uradowana i rozpromieniona. Przez chwilę nie rozpoznała kto stoi koło ściany... Loki zdążył się odsunąć od Sigyn która wciąż trzymała swoje oczy w dół.
-Już wróciłaś, jak było z... Tonym Starkiem? - wykrył ją Loki
Sigyn uniosła oczy i brwi... nabrała powietrza ze zdziwienia i popatrzyła na Lokiego.
Sif nic nie odpowiedziała, podeszła do niego i powiedziała że tylko jego kocha.
-Nie ma nikogo ważniejszego od Ciebie! Loki! - stresowała się Sif, dotykała go czule po twarzy przy Sigyn
-Nie chcę Cię widzieć!!! - wydusił łzy, odsuwając od niej twarz.
Sif wybiegła z zamku i trzasnęła ze sobą drzwiami. Było jej głupio, nie wiedziała jak powiedzieć to Crystalowi, Thorowi... opuściła Asgard zmierzając do Tony'ego. Nie wiedziała jednak o zauroczeniu jakim darzy on Sigyn.
-Przykro mi, czuję że to moja wina... - płacze Sigyn
-Nie, to nie jest twoja wina... zamieszkasz w tutaj, pokażę Ci swoją komnatę.

CDN..

Mam dla Was króciutki Remix o zamiłowaniu Lokiego do książek :)> myślę że Wam się spodoba. 


czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 11

Zielonooki nie mógł się za bardzo skupić przy pomaganiu Czarnej Wdowie w badaniach zagrożeń na planecie. Na monitorach jednak było widać jak radzi sobie ekipa. Czuł, że powinien być z nimi i szukać syna a nie przesiadywać z agentką w bazie i bezczynnie się patrzeć.
-Nie mogę tu dłużej siedzieć, muszę do nich dołączyć - przejął się
-Teraz ich nie znajdziesz, dadzą sobie radę! 
-Masz jakiś skafander chłodzący czy coś podobnego? - chodził po statku i szukał
-Czy Ty nigdy nie popuszczasz? - narzekała - nie cofną się specjalnie dla Ciebie.
-Mogłem nie słuchać Sigyn i iść z nimi dalej! - wkurzył się - kobiety zawsze źle doradzają! 
Czarna wdowa plasnęła się w czoło i popatrzyła się na niego z ironią. 
-Gdybyś jej nie posłuchał, to po paru metrach byś padł. Atmosfera na tej planecie nie jest wcale taka przyjemna. Dobrze, pójdźmy tam razem - zaproponowała nagle. 
Wstała z krzesła i poszli do pomieszczenia gdzie trzymano wszystkie skafandry. Było to ciemne i ponure pomieszczenie, śmierdziało smarem i metalem. Po środku stał stół z różnymi przydatnymi drobnostkami. 
-Najpierw ubierz ten skafander - wskazała palcem - a jak to zrobisz to podłączę Ci płyn który obniży ci temperaturę o parę stopni, będzie on dopływał Ci z małej butli rurkami. 
Zielonooki nigdy nie nosił czegoś takiego, na myśl o tych wszystkich rurkach, gazach, skafandrze zbrzydło mu dołączenie do ekipy.

Nagle agentka odwróciła się gdy zobaczyła że stoi jak kołek i nic nie mówi.
-Coś po twojej minie wnioskuję, że rezygnujesz? - uśmiechnęła się szeroko
-No dobra, to jednak zły pomysł...Zostaję. 
Nagle obydwoje podskoczyli, gdy coś stuknęło w maszynowni. 
Przerażona spojrzała tylko na niego, a on uniósł jedną brew do góry i przymrużył oczy. 
-Co to było? - szepnęła
-Chyba mamy gości - zniesmaczył minę.
-Zostawiłem swoje berło na stole...niech to! - szepnął zdenerwowany
Szybko pobiegli po jego berło i hełm. W kamerze było widać jak Avengersi walczą z wrogami. 
Loki na widok tego ściskał pięści i zęby i podbierał się rękami o stół. 
-Patrz, są pod ziemią!. Sigyn znalazła dzieci! rozwiązuje je. 
-Jeszcze zgładzę tę planetę!! - wykrzyczał zdenerwowany 
-Uspokój sie, Sigyn zaraz tu będzie - powiedziała i oddaliła się na chwilę by sprawdzić skąd dobiegł huk. 
Loki, który oglądał całą sytuację dostrzegł dziwną przemianę Sigyn. Jej skóra zmieniła się na niebiesko, z oddali widać było błyszczące czerwone oczy. Czyżby pochodziła z Laufey? jeśli tak, to jest to jego rodzina. 
Avengersi wciąż walczyli, jednak Sokole oko i Kapitan Ameryka powoli padali ze zmęczenia. Nagle Loki coś sobie uświadomił.
-Panno Romanoff! - zaniepokoił się jej zniknięciem.
Wziął do ręki berło i pobiegł w kierunku dziwnych hałasów. Na swojej drodze zastał Ormianina, który próbował wystrzelić w jego stronę pocisk. Loki szybko zastosował unik, kolejnym razem podstępnie go wykiwał tworząc drugą postać i teleportując się za jego plecami. Wystrzelił mu jeden konkretny pocisk w głowę i powalił go. 
-MMMHH! - wyła z zaklejonymi taśmą ustami. Miała rozcięte czoło i siniaki na szyi. Oraz związane ręce i nogi. 
-Po co się oddalałaś? - powiedział odklejając jej usta. 
-No sory, ale byłeś zajęty podglądaniem jak radzi sobie grupa więc pomyślałam, że pójdę sama się rozejrzeć. Już masz wystarczająco problemów... :( dziękuję za pomoc, ale i tak wiedziałam, że w końcu się kapniesz i mnie znajdziesz :). 
Przytuliła go mocno, gdy nagle coś stuknęło drzwiami i słychać było znane głosy. Szybko rozpoznał kto to i uśmiechając się tylko do Czarnej Wdowy poszedł w stronę drzwi. 
Stała tam Sigyn trzymając się ledwo na nogach, miała pokaleczone ręce i nogi. Również  w okolicy dekoldu było widać liczne rozcięcia i siniaki. Stali nad nią Crystal i Serafina obydwoje wyglądali na wycieńczonych, pełno siniaków i zadrapań. 
-Martwiłem się o Was! 
-Tata! myślałem, że mnie zostawicie! - płakał jak dziecko i zawiesił się na szyi Lokiego
-Nigdy byśmy tego nie zrobili! oo, dziecko ty moje, tak bardzo się bałem o Ciebie i Serafinę. 
W jednym momencie Sigyn upada, Czarna wdowa nie zdążyła jej podtrzymać. Straciła przytomność. Obydwoje szybko chwycili ją na ręce i zaprowadzili do małej lecznicy. 
Loki poczuł głęboką rozpacz, nie dość, że dziewczyna ledwo przybyła na nogach to w dodatku nakłoniła go by nie szedł. Tylko dlaczego to zrobiła? z troski?. Przecież w ogóle go nie znała. Przynajmniej Loki miał takie wrażenie. Ale czuł, że to rodzina.
-Bazo gwiezdna! odbiór? halo? - słychać było głosy przez kanciaste urządzenie. Loki szybko podszedł do niego i nawiązał kontakt z Kapitanem.
-Tutaj Loki, nic Wam nie jest?
-Nie, już wracamy. Mamy dwoje w złym stanie ale myślę, że się wyliżą. Bez odbioru.
Nagle Loki zamarł gdy pomyślał, że Sif mogłaby być w ciężkim stanie. Ale myślał też o Sygin.
Ona chyba wiedziała, że to rodzina dlatego tak zwracała na niego uwagę. Poza tym nie jest wcale taka zła, jest ładną blondynką która ma długie włosy i niebieskie oczy, w dodatku jest pochodzi z tego samego świata co on. Gdy o niej myślał, pragnął dowiedzieć się więcej na jej temat. Sabina siedziała przy niej w lecznicy a Crystal przetarł sobie rany. Wszedł do lecznicy i po paru minutach wyszli ze zdrową i pełną sił Sygin.
Nie do wiary jak jedno dziecko potrafi uczynić cuda. Na statek weszli Avengersi, lecz tylko z lekkimi zadrapaniami. W gorszym stanie była Sif ale była przytomna. Bardziej okaleczony był Sokole Oko. To była para która najbardziej ucierpiała. Zamienili ze sobą parę słów i powrócili do Midgardu.
-Na serio, tak Ci się podoba ta Sif? - zapytał go Tony Stark
-Nie zadawaj głupich pytań...
-Bo wiesz, mój kolega... - wyszeptał, ale Loki go już nie usłyszał. Poszedł do Sigyn, dziewczyna siedziała i piła napój, wyglądała na nieśmiałą osobę, trochę samotną. Zamknął drzwi by porozmawiać z nią i poznać.
-Jak się czujesz? - zapytała nagle co było dużym zaskoczeniem.
-Chciałem podziękować, za odnalezienie...
-Nie ma za co. Dla Ciebie zrobię wszystko - zarumieniła się
Loki pokazał szeroki uśmiech i dosiadł się koło niej.
Jej twarz zrobiła się niebieska a oczy czerwone.
Zanim zdąrzył ją zapytać, wyczuła jego myśli:
-Tak, pochodzę z Jotunheim. Jak byłeś niemowlakiem to jako mała dziewczynka opiekowałam się Tobą, a później gdzieś zniknąłeś i nigdy Cię już nie odnalazłam. Pokochałam Cię bo byłeś wyjątkowym dzieckiem.
Słyszałam o Twoich wybrykach, nie wiedziałam że będziesz do tego wszystkiego zdolny. Ale sama nie byłam lepsza...
-Wiem, że robiłem źle. Ale co chcesz mi przez to powiedzieć że sama nie byłaś lepsza... wygnano Cię z Jotunheim?
-Tak, miałam już nigdy się tam nie pojawiać. Później zmarli twoi biologiczni Laufey i Ferbauti. Loki, oni nawet nie zamierzali Cię szukać, zapomnieli o Tobie. Chciałam Cię odnaleźć, zabrać z Asgardu ale byłam tam wrogiem i nie miałam prawa się tam pojawiać. Teraz widzę... że jesteś szczęśliwy z kimś innym...
Wybacz ale muszę już iść... - poleciała jej łza z oka. Nieśmiało pocałowała go w policzek i poszła. Zupełnie się tego nie spodziewał ale w jego głowie zaczynało rozkwitać uczucie. Wie, że nie może zostawić Sif ale ona tak na prawdę nie była jego prawdziwą rodziną. A jeżeli to było tymczasowe zauroczenie?.
Sigyn potrzebuje rodziny bo nie ma się gdzie podziać. Avengersi to nie jest jej rodzina tylko znajomi. Niby jest starsza od Lokiego ale wygląda niezwykle młodo. W dodatku jest piękna... ma cudowny głos... tak rozmyślał pewien czas dopóki Thor i Crystal nie weszli mu zakomunikować, że powoli będą musieli wracać do Asgardu.
-Coś nie tak, Loki? jesteś jakiś zamyślony. Halo, mówię do Ciebie! pożegnaj się i wracamy.
Loki nagle ocknął się i potwierdził. Ale miał wciąż myślał o tym co mówiła mu Sigyn.





niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 10

LOKI I AVENGERSI
Następnego dnia, Thor kręcił się niespokojnie po bibliotece. Chodził w kółko patrząc się w książkę. 
Był nerwowy i widać było, że coś było nie tak. Jego młot leżał na stole. Nagle do biblioteki wszedł Loki, trzymając głowę nisko ku dole, nawet nie zauważył brata i zaczął przeglądać książki. 
Thor tylko popatrzył na niego i znowu zmarszczył czoło. W końcu włożył książkę w regał. Docisnął mocno co dało się już usłyszeć. Loki oderwał nagle wzrok od regałów, wystraszył się nagłego huku książki. 
-A ty co tutaj robisz, Thorze? to nie codzienność widzieć Cię w bibliotece przy książkach. 
Thor nawet nie odpowiedział, siedział smutny i zagubiony opierając się o regał. 
Loki zmarszczył czoło i podszedł do niego. Przykucnął przed nim i zapytał:
-Co cię trapi? przecież, nigdy nie byłeś taki zdenerwowany. 
-Porwano mi córkę! porwano moją Serafinę! - wykrzyczał we łzach
-Kto? kto porwał! - wystraszył się Loki
-Nie wiem! była tylko ta kartka - wyciągnął z kieszeni i dał mu do ręki. 

Jeśli będziesz jej szukać, Ona zginie. 
OR.

Loki wytrzeszczył oczy, ręce zaczęły mu drżeć ze strachu. 
-Kto się podpisał "OR"?
-Ormianie. Musimy ją znaleźć inaczej zrobią jej krzywdę!
-Sami na pewno nie damy rady. Tylko... po co im taka dziewczynka?
-Chcą wykorzystać jej moc przeciwko nam. Przecież moc Serafiny mogłaby spustoszyć cały Asgard. Oni myśleli że to ja jestem Królem Asgardu. A to przecież Ty nim jesteś. Oni myśleli, że Serafina jest Twoją córką a nie moją!. Musisz teraz pilnować swojego syna. Widziałeś go dzisiaj w ogóle?
Loki zamarł i otworzył oczy jeszcze szerzej. Położył ręce na twarz. 
-Nie, nie widziałem go dzisiaj. Niech to diabli! Jak go porwali to nie ręczę za siebie. 
-Spokojnie, przecież on jest silniejszy od nich wszystkich. Powinien się wylizać. Gorzej z moją córką. 
Obydwoje wybiegli z biblioteki, Loki spotkał na korytarzu Sif. Głośno płakała i jąkała:
-Gdzie nasz syn! gdzie nasz syn! 
-Żono, obiecuję że znajdę ich! 
-Jakich ICH? - spanikowała jeszcze bardziej. 
-Porwali córkę Thora. Podejrzewamy, że za tym wszystkim stoją Ormianie. 
-Idę z Wami, macie poczekać na mnie! uderzymy w nich wszyscy - wkurzyła się Sif.
I poszli razem do zbrojowni. Tam był już Thor, cały nabuzowany. Zmieniał zbroję. 
Sif otarła łzy i ściągnęła z metalowej szafy swoją opancerzoną lśniącą zbroję. Wyciągnęła legendarny miecz i czekała aż i przygotuje się Loki. 
Chwilę grzebał w swoim berle, później sięgnął po hełm z rogami i zmienił zbroję. Miał piękny i długi złoty płaszcz. 
-Jesteście gotowi? - zapytał Loki
-Ale zaraz, moment, czekaj. Przecież potrzebujemy pomocy. Sami nie damy rady. Mamy przecież dobrych przyjaciół na ziemi - uśmiechnął się nikczemnie Thor. 
-Może to są twoi przyjaciele, ale nie moi - wykluczył Loki. 
-O kogo chodzi? - zapytała
-Jak to? nie wiesz? o Avengersów! oni nam pomogą- powiedział podekscytowany Thor
-Dobra, niech Ci będzie. Ale gdy któryś z nich mnie skrytykuje w tym co robię... - zagroził Loki
-Najpierw musimy pójść do nich na ziemię - ruszył w stronę drzwi. 
Cała trójka, dosiadła swoje konie i zmierzyła w stronę gwiezdnego portalu. 
Chwilę później znaleźli się na ziemi. W Manhattanie, gdzie mieszkają. Ich baza znajdowała się na niebie między chmurami. Okrążała cały Manhattan. Z daleka dostrzegli Iron Mana który szybował z chmur.
Polecieli wyżej do ich bazy i pokazali się za szybą. Thor pomachał do nich ręką by otworzyli im.
W środku znajdowali się Nick Fury, Hulk oraz Steve Rogers zwany Kapitanem Ameryką i Sokole oko, badania prowadziła Natasha Romanoff. Widać również było nową osobę, Sigyn. Thor wszedł do ich głównej bazy, szerokim uśmiechem przywitał przyjaciół.
-Kope lat, moi drodzy!
-Jak miło znowu Cię widzieć Thorze, rozgość się u Nas! - przytulił go Kapitan Ameryka
Loki stał na poboczu, nikt go nie zauważył. Było mu głupio witać się z nimi po tym wszystkim.
-Jak się masz, wojowniczko Sif? ani trochę się nie postarzałaś! - przywitał się z nią Sokole Oko.
W końcu Kapitan Ameryka dostrzegł Lokiego. Zielonooki stał w kącie podparty nogą o ścianę.
-A ty co tu robisz? - zapytał
-Przybyliśmy do Was w pilnej sprawie - wystąpił Loki po środku i przykuł wzrok innych.
-Od kiedy prosisz o pomoc?
Thor również wystąpił i stanął koło brata.
-Ja również potrzebuję pomocy. Porwano nasze dzieci.
-Haha, to on ma dziecko? - zaklaskał kapitan.
-Loki się zmienił, nie jest już taki. Uwierzcie mi.
Uśmiech z twarzy Avengersów zniknął.
-No dobra, Loki. Trzymamy za słowo.
-Przechodząc do sedna sprawy, Ormianie porwali nasze dzieci. Przyszliśmy Was prosić o pomoc w ich odnalezieniu - mówił dalej Loki.
-A jak się nazywają? - zapytała nagle Sigyn
-Crystal i Serafina. Crystal jest moim synem.
-Rozumiem - uśmiechnęła się i wyszła na chwilę z bazy.
Loki mierzył ją wzrokiem aż do wyjścia. Miała niezłe kształty.
-No to na co czekamy. Zabierajmy się do roboty, trzeba odwiedzić ich planetę - przetarł ręce kapitan i poszedł do sterów.
Tony Stark chwilę patrzył się w stronę Lokiego, uniósł brwi i poszedł do swojego laboratorium szykować zbroję.
-Cieszę się, że wreszcie odzyskałeś rozum i się zmieniłeś - podszedł do Lokiego, Hulk i poklepał po ramieniu - mam nadzieję, że więcej nie zetkniesz się ze złem.
-Tego, możesz być pewny - uśmiechnął się.
-I nie martw się, znajdziemy Ci córkę.
-Syna.
-A no tak. Przepraszam :).


Pod wieczór wyruszyli w kosmos. Musieli zrobić to ostrożnie by nie wykryli ich a później po cichu wymordowali wszystkich Ormian. Nie wiadomo gdzie przetrzymują Crystala i Serafinę.
Pod osłoną niewidocznej tarczy, statku Avengersów nie było widać. Cicho wylądowali na ich suchej i gorącej planecie. To nie były ulubione warunku dla Lokiego. Nie znosił ciepła bo sam pochodził z lodowej planety, zaczął się intensywnie pocić i mrużyć oczy.
-Dasz radę, czy zostajesz na statku? - zapytał go Thor
-Dam radę, ale za gorąco dla mnie i mam dziwne dreszcze.
-To może lepiej zostań - powiedziała Sigyn
-Nie, dobra. Dam radę, chodźmy.
-Kochanie... - zawołała do niego Sif - Kocham Cię bardzo, uważaj na siebie.
-Ja Ciebie też kocham, ty też na siebie uważaj - dał jej pocałunek i poszli.
Na Ormiańskiej planecie nie było nic ciekawego ale z każdej strony zalatywało złem, co wytrącało Lokiego ze skupienia. Coś kusiło go, by przeszedł na złą stronę.
-Argh! - warknął Loki
-Co jest? coś się stało? nic Ci nie jest? - zapytali Avenges
-Może lepiej zostaniesz na statku? - zaproponowała Sigyn
-Czemu jesteś taka troskliwa? - zapytał Loki
-Wracaj na statek. Ubierz skafander chłodzący, od razu Ci ulży -powiedział kapitan Ameryka.
Loki wrócił niechętnie. Wewnątrz była tylko Czarna Wdowa. Robiła nad czymś badania.
-Czemu nie poszłaś? - zaskoczył ją nagle Loki
-Ale mnie wystraszyłeś! -wzdrygnęła się
-A ty co tutaj robisz?
-Moje ciało nie wytrzymuje temperatury na tej planecie. Jestem z Laufey - usiadł
-Dlaczego wybrałeś dobro? - przekręciła się w jego stronę
-Trudno powiedzieć...miałem to wszystko na sumieniu, cały świat mi się walił a poza tym zakochałem się w Sif.
Czarna wdowa przez chwilę się zmieszała. Chciała wspomnieć o Sigyn ale powstrzymała się.
-Jednak to prawda, że miłość potrafi zmienić człowieka - uśmiechnęła się - pamiętaj, nigdy nie zostaniesz przez nas odtrącony. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, zawsze możesz na Nas liczyć. Zobaczysz, Crystal i Serafina się znajdą- zapewniła.
-Wybacz, że wtedy... gdy jeszcze byłem przeciwko Wam... w tej komorze zagroziłem Ci i wyzwałem Cię. To było nie na miejscu. Przeze mnie, Hulk mógł Cię zabić, powinienem Ci to teraz wynagrodzić. Mógł każdego zabić. Nie wiem czy kiedyś to wszystko sobie wybaczę - wstał z krzesła i stanął przed szybą patrząc się w pustki.
-Gorąco się tu robi -rozpięła się trochę
Loki machnął ręką. Zrobił się niebieski i jego oczy zmieniły kolor na czerwony. W tym momencie temperatura na statku zrobiła się chłodniejsza.
-Dzięki. Od razu lepiej.
-Nie ma sprawy. Idę zwiedzić resztę statku. I tak nie pozostało mi nic innego do roboty - uśmiechnął się i zmierzał ku wyjściu z bazy.
-Czekaj! jak chcesz, możesz mi pomóc badać tą planetę. Nauczę Cię. Tam nie znajdziesz nic ciekawego.
Odwrócił się i z uśmiechem usiadł koło agentki. Ta wszystko mu pokazała, co i jak. Obydwoje robili badania.

CDN...

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 9

Sif prowadziła syna wyrywającego się do Serafiny. Płakał i bał się o siebie i o nią.
Mama wprowadziła go do sali tronowej. Tam siedział Loki, widać że był zawiedziony. Podpierał ręką głowę a jego wzrok patrzył na dół. Nie miał ochoty w ogóle na niego spoglądać.
-Do lochów - powiedział do strażników Loki
-Tato! nie pozwól! nie pozwól by wujek zrobił Serafinie krzywdę! Nie pozwól - płakał błagając go.
Mama była bezradna ale syn musiał ponieść karę.
-Dlaczego ma jej zrobić krzywdę? to ona go tak załatwiła?! - odezwała się matka
-Nie! bo chciała mnie pocałować! a on to przerwał i był zły! -krzyczał i coraz dalej oddalał się od sali tronowej, prowadzony do podziemnych lochów przez strażników.
Ojciec nie wiedział czy ma to odwołać czy ukarać młodego. W końcu on też nie mógł zapanować nad swoimi emocjami do Sif. Wzdychali tylko siedząc na tronie. Nie wiedział czy robi dobrze wsadzając go do lochów, młody mógłby rozpętać ogień. Z jego mocami nie ma żartów.
Gdy chłopak siedział w lochach ciągle się o nią martwił, żałował że pozbył się połowy swoich mocy, jednak planował ucieczkę z lochów. Ciągle tylko chodził niespokojny w prawo i lewo. Ojciec przyszedł do niego w odwiedzinach, stanął nad nim i chwilę go obserwował.
-Twoje zachowanie było godne tej kary - powiedział spokojnie
-Że się chcieliśmy pocałować?!?! - krzyknął potężnie a jego szata zapłonęła cała w ogniu. Wpatrywał się w ojca z ogromną nienawiścią, głęboko, głęboko w oczy. Atakował jego serce swoim wzrokiem.
Loki przełknął ślinę, nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Wiesz co, stary...- powiedział arogancko -... wolę być po stronie zła, niż bym miał żyć z Wami pod kloszem. Nie dam Wam jej tknąć!!!
-Nie kochasz nas, synu? - mówił Loki we łzach
-Precz!!! - wydarł się tak mocno, że zatrząsł się cały zamek.
Serafina która siedziała zamknięta w damskim lochu nawet to usłyszała. Jęczała ze smutku. Słyszała wszystko to, co mówił Crystal do ojca.
-Odpowiedz mi! kochasz Nas? -dalej się dopytywał
Loki wyczuwał w jego mocy że w głębi jego serca czuje miłość do rodziny, ale stracił do nich zaufania i obraził się na niego. Tą odpowiedź już poznał, chociaż Crystal mu nie odpowiedział. Odszedł od niego i poszedł do lochu Serafiny. Ta, gdy tylko go ujrzała nic nie powiedziała. Patrzyła się tylko w jeden punkt, jej twarz była całkowicie neutralna.
-Serafino, czy to ty zrobiłaś krzywdę Thorowi?
Jej wyraz twarzy zupełnie się nie zmieniał. Dalej patrzyła się w to samo miejsce, żadnych emocji, żadnego drgnięcia ręką, żadnych znaków. Jedynie mrugała oczami patrząc się w jedno miejsce.
-Serafino, popatrz się na mnie! to jest rozkaz! -krzyknął Loki
-Precz, wuju - taka była jej odpowiedź.
-Nie kochasz nas? jesteśmy rodziną!
-Ty nią nie jesteś, Loki Odynsonie z planety Malekithów - odpowiedziała kpiąco. Zupełnie jakby to nie była ona. Loki zmieszał się na tą odpowiedź, był na skraju załamania nerwowego starał się opanować przed wybuchem łez.
Powrócił do sali tronowej by poukładać sobie to wszystko w głowie. W całym Asgardzie zaczęła panować bardzo zimna i wroga atmosfera. Brakowało mu swojego ojca Odyna i Friggi.
Nagle przypomniał sobie coś na prawdę istotnego. Coś, co może stanowić powód zachowania ich dzieci. Zapomniał zniszczyć moc którą udoskonalał w laboratorium. Wydzielała ona coraz negatywniejsze promieniowanie. Laboratorium znajdowało się tuż nad lochami, nic dziwnego że się tak zachowywali. Przerażony szybko zmierzał w stronę laboratorium, machnięciem ręki ubrał promienioodporny pancerz i hełm. Laboratorium było całe w niebieskiej energii. Nie wiedział jak to zniszczyć bo jeśli przebije kamień z mocą rozniesie się na lochy i resztę zamku, wtedy całkowicie straci panowanie nad synem, a jeśli wypuści Crystala i Serafinę wyrządzą szkody w zamku i uciekną. Był w niezłych tarapatach. Musiał szybko rozważyć co dalej zrobić. Nie chciał nikogo stracić.
Wrócił się szybko do lochów do swojego syna.
-Czego chcesz, głupcze! -krzyknął Crystal gdy tylko go zobaczył
-Synu, wiem że kochasz mnie i matkę, wiem, że kochasz swoją przyjaciółkę i cały Asgard. Wyczuwam to w twoim sercu, wiem że jesteś uwięziony tam gdzieś przez te moce, byłem złym ojcem ale proszę powiedz chociaż jedno słowo, chociaż się postaraj powiedzieć tak że mi ufasz, że wyjdziesz z tego cało!
Niespodziewanie chłopak upadł na ziemię po tych słowach, coś ugodziło go prosto w brzuch, zwijał się z bólu, spoglądał na niego a z oczu leciały mu łzy, chciał wydusić z siebie słowo, coś w środku zakazywało mu powiedzieć że tak, że go kocha.
Loki wyczuł silną produkcję energii, cała nienawiść wylatywała z niego. Syn zwijał się z bólu, próbował mu ciągle coś powiedzieć ale miał ściśnięte gardło, rozdzierał się.
Synu, tato Cię kocha, Mama Cię kocha, Odyn Cię kocha! Cały Asgard Ci ufa! zrób to dla Serafiny, powiedz, że nasz kochasz! chodź jeden znak.
Syn coraz mocniej rolował się z bólu, tracił wciąż coraz więcej energii. Jego syn został uwięziony gdzieś w środku, na zewnątrz władała w nim nienawiść.
-Crystal, dasz radę wygoń te złe moce, zrób to dla nas. Już, dasz radę, jesteś silny!
Nagle gdzieś głęboko w sercu chłopca, zapaliła się iskierka. Crystal przestał się trząść, był cały napromieniowany ale starał się z całego serca opanować nienawiść która w niego wstąpiła. Wciąż cały był w konwulsjach ale wstał na nogi. Coś zaciskało mu brzuch i gardło. Crystal wyciągnął rękę w jego stronę. Zrobił krok po kroku w ogromnych bólach.
-Jeszcze trochę, dasz radę! jesteś najwspanialszym dzieckiem w całych Asgardzie, w całym wszechświecie, po wszystkie krańce nieskończoności! Kocham Cię!
-Ta...to... nie ko... nie ... -starał się uwolnić od złej mocy
-Kocham Cię synu, wierzę w Ciebie
-Tato..! ko...ch-ch..am Cię...kocham...kocham !
Nagle znów poczuł ogromny przeszywający ból i ugiął się.
-Myśl o tym cały czas, że Cię kocham! nie przestawaj o tym myśleć przypomnij sobie dobre chwile! jesteś naszym największym skarbem.
Ojciec powoli oddalał się od lochu w stronę laboratorium, zauważył lekki uśmiech na jego twarzy i spływającą łzę choć ciągle się telepał. Musiał się streszczać inaczej Serafinie zdarzy się to samo, a wtedy ona umrze ponieważ jest śmiertelna. Sif czekała już koło drzwi, płakała ale była gotowa na najgorsze. Zabezpieczyła wszystkich mieszkańców jak tylko się da. Obydwoje weszli do laboratorium, w zbrojach przeciwko napromieniowaniu. Już tam Thor na nich czekał wraz z przyjaciółmi, Lokiemu wypadła ostatnia łza z oka. Otoczyli się wokół kryształu. Trzymając swoją włócznię, wszyscy na 3 razy wzięli 3 oddechy.
Loki zamknął oczy by wysłać ostatnią wiadomość do syna, że może nie przeżyć wybuchu takiej ilości energii. Nagle w Crystalu coś się obudziło. Otworzył oczy, stanął na nogi. Nabrał ogromnej siły, wokół niego wytworzyła się tarcza.
Loki zaczął odliczać zniszczenie kamienia, wiedzieli, że na tym zakończą swoje życie. Cała gromada podeszła do kamienia i wszyscy na raz zadali potężne uderzenie całkowicie unicestwiając kamień.
Do laboratorium niespodziewanie wszedł Crystal, gdy nastąpiła potężna eksplozja energii, w ułamku sekundy stanął przed nimi. W ostatnich ułamkach ułamków sekund zauważyli jak całe pomieszczenie obejmuje jego tarcza, z niezwykle niewyobrażalną szybkością pojawił się tam gdzie oni, nie wiadomo w jaki sposób młodzieniec pochłonął cały wybuch, wszystkie okna w zamku eksplodowały, a oni stali i patrzyli się zdziwieni czemu jeszcze nie zginęli. Crystal stanął przed kamieniem i wsysał cały wybuch. Gdy wessał, skonał przy nich wszystkich, wypowiadając ostatnie słowa.
-Jesteście najwspanialszą rodziną aż po krańce wieczności... - i padł. Jego tarcza osłabła. Wszyscy zostali ocaleni z wyjątkiem jego. Oddać życie za rodzinę, nie ma chyba szlachetniejszego czynu.
Zamurowani wszyscy stali tuż przed nim, do oczu napływały im łzy. Loki już myślał tylko o śmierci. To on do tego doprowadził, on to stworzył. Klęknął nad nim i położył się koło niego, wszyscy gorzko płakali. Stracili go. Nagle do laboratorium przyszła Serafina, zobaczyła ten smutny widok. Podkrążyły jej się oczy, zaczęła płakać i trzęsły jej się ręce. Poza zamkiem rozpętała się potężna ulewa, niemal rozerwanie chmur, ogromne tornada. Upadła na ziemię i poczołgała się do niego. Zanim przybliżyła się zapytała
-Wujku Loki, czy on będzie żyć?
On cały czas płakał, głaskali go po głowie, całowali. Był ich bohaterem. Ogromnie tęsknili za nim, myśl o jego śmierci zżerała ich od środka.
Serafina słaba i wyczerpana doczołgała się do niego i przy wszystkich pocałowała zmarłego Crystala. Nie chciała oderwać od niego ust. Nikt jej nawet nie powstrzymywał po tym co się wycierpiała. Dziewczyna położyła rękę na jego sercu, oderwała usta i usiadła. Rozpięła jego szatę i położyła rękę na klatce piersiowej a drugą uniosła do góry. Wciągnęła pioruny i w ostatkach sił, starała się go zreanimować.
Wszyscy płakali nad nim i modlili by ożył.
Serafina uderzała, nieustannie uderzała. Nagle Loki się wzdrygnął.
-Jest! jest! czuć energię, może się udać!
Dziewczę było już wyczerpane.
-Serafina, jeszcze trochę! -błagał Thor
Nagle oczy Crystala się otworzyły. Wtedy dziewczyna skonała.
Otwierając powoli swoje oczy, chłopak widział jak upada Serafina.
-Crystal! udało się! wróciłeś do nas! - cieszyli się
-Serafina! - wystraszył się Crystal
Ona bladła, umierała i robiła się sina.
-Tato, przywróć mi wszystkie moce! chcę ich! chcę ją wskrzesić, wszystkie moce!
-Crystal wszedł do komory zabierającej moce, Loki obrócił całkowicie tryb na wsteczny dzięki czemu przywracała mu moce. Młodzieniec wyszedł z komory, szybko podczołgał się do Serafiny. Jego oczy przybrały złoty kolor, skóra biała i mieniąca się. Zamknął oczy i dotknął jej policzka. Serafina szybko zrobiła się rumiana i wróciła do życia, jednak była słaba. Swoim wzrokiem próbowała odnaleźć Crystala, czuła rękę na swoim policzku, wyczuwała jego moc. Czuła jak bije od niego silne uczucie, silna miłość. Nagle silna energia obejmuje ją całą. Serafina szybko podnosi się na nogi po otrzymaniu ogromnego kopa energii. Elektryzują jej się włosy a oczy oślepiają.
Dziewczyna widzi najpiękniejszy widok w swoim życiu.
-Uratowałaś mi życie - powiedział chłopiec
-A ty mi.
-Bracie, pozwól im być razem - poprosił Loki
-Niech się dzieje wasza wola, Serafinko - powiedział Thor
Sif uścisnęła wszystkich mocno, podziękowała że przy niej byli. Wycałowała ich wszystkich.
Każdemu spadł kamień z serca.
Asgard i wszyscy jego mieszkańcy byli bezpieczni. Już nic nie zagrażało im życiu.

Rozdział 8

Pewnej nocy, w Asgardzie zaczął padać śnieg. Zrobiło się zimno, wszyscy przesiadywali w zamku jednak dla Lokiego był to bardzo przyjemny klimat gdyż pochodził z lodowej planety. Ostatnimi czasy zaczynał prowadzić różne badania, czasami nawet nie miał czasu dla Sif, dla syna i rodziny. Pogłębiał się w rozpracowania jakiś nowych mocy. Do Asgardu przychodzili nowi mieszkańcy, niektórzy z nich bardziej zamożni mieszkali z zamku. Przybyło sporo utalentowanych mężczyzn i kobiet. Loki nie miał czasu ich powitać, całe dnie i noce spędzał na tym dziwnym i wciągającym badaniu, że gdy czasami przychodził do jego wspólnej komnaty z Sif, zachowywał się bardzo arogancko.
-Loki, zauważyłam że masz dla mnie coraz mniej czasu. Nad czym ty tak ciągle pracujesz?
-Nie będę Ci tego tłumaczyć, bo twój poziom wiedzy nie zdoła tego odebrać
-Co się z Tobą dzieje? jesteś jakiś inny! - smuci się
-Wybacz, nie mam czasu na rozmowy.
-Loki kiedy ostatnio się kochaliśmy?! - krzyknęła
-Zamilcz!
-Loki, zmieniasz się na gorsze! te badania Cię niszczą!
W tym momencie nie wytrzymał, puściły mu nerwy. Zrobił się niebieski i zimny. Jego oczy miały krwisty kolor. Odepchnął Sif ta uderzyła o ścianę i straciła przytomność. Do pokoju wbiegł Crystal, dopiero teraz zbladła mu mina. Coś do niego dotarło, w oczach pojawiły się łzy. Zrozpaczony nie wiedział jak wytłumaczyć to swojemu synowi.
-Tato! co zrobiłeś mamie!
-Ja... ja...
-Jesteś potworem - powiedział syn
Loki klęknął na kolana, złapał się za twarz by przysłonić łzy. Jego ręce się trzęsły.
-Mamo! słyszysz mnie? Jak mogłeś ją skrzywdzić!? nigdy Ci tego nie wybaczę! - zbuntował się Crystal
Matka zrobiła się biała jak lód, miała sine usta i umierała.
-Ona nie ma takiej siły jak ty! - wrzasnął syn
Crystal podniósł ręce nad nią i wskrzesił Sif. Gwałtownie otworzyła oczy, podniosła się i rozpędziła ku Lokiemu. Złapała go za szyję i trzymała przyciskając do ściany.
-Ufałam Ci! dlaczego mi to zrobiłeś!
-To ta moc, opętała mnie - mówił w płaczu
-Zostaw te badania, poświęć więcej czasu rodzinie!
-Obiecuję, przebacz mi że podniosłem na Ciebie ręce - błaga
Nagle w pokoju pojawia się Serafina, ni stąd ni zowąd. Była niewidzialna i wszystko widziała.
Sif której z której oczu wylatywały łzy puściła Lokiego, i uciekła z komnaty.
Loki pobiegł za nią by ją zatrzymać, ale już jej nie było.
-Nieeeeeeeeeeeeeee!!! wróć do mnie!!! - darł się zapłakany na środku korytarza. Inni Asgardczycy tylko mu się przyglądali.
-Tato, znajdę mamę - powiedział syn
-Przepraszam, przepraszam za swoje czyny, nie mogę Was stracić - płakał dalej
-Jeśli mama Cię kocha, to Ci wybaczy.
Serafinka stała tylko i przyglądała się zrozpaczonemu wujowi, nie wiedziała jak na to zareagować ale nie chciała nic mówić swojemu tacie.
-Wujku, nie płacz - klęknęła nad nim i przytuliła go - będzie dobrze.
W tym samym czasie...Sif znajdowała się w laboratorium Lokiego, była ciekawa czym jest moc nad którą tak pilnie pracuje. Zbliżywszy się do niego czuła ostre negatywne promieniowanie. Zdała sobie sprawę z tego, że Loki nie wiedział o tym że był przez ową moc napromieniowany, wszystko to robił bezmyślnie. Jednak złamał jej serce. Zastanawiała się czy do niego wrócić. Serce jej mówiło żeby wróciła a mózg by odeszła od niego. Ale gdzie by się wtedy podziała?. Wyszła zapłakana z laboratorium i już zmierzała w stronę komnaty. Był tam Loki. Płakał na łóżku, obdarł poduszki i przeraźliwie rozpaczał.
Sif krok po kroku, niesłyszalnie podeszła do łóżka, usiadła i dotknęła go za plecy.
W ułamku sekundy wyczuł ją, jej serce było obdarte i krwawiło ale wciąż czuł że Sif go kocha.
Dziewczyna przytuliła się do niego, on objął ją i tak leżeli chwilę czasu.
-To nie była twoja wina - powiedziała - to ta moc nad którą pracowałeś
-Muszę się tego pozbyć - wycierał łzy
-Crystal jest na to odporny, on to zniszczy inaczej promieniowanie rozejdzie się na cały zamek- zapewniała
-Kocham Cię Sif, nie wiem czy jeszcze kiedyś mi wybaczysz
Nagle poczuł w jej sercu ciepło, stan jej serca poprawiał się, nie krwawiło aż tak bardzo. Wystarczyło, że powiedział że ją kocha.
-Tak rzadko mi to mówiłeś
-Kocham Cię, kocham Cię najbardziej we wszechświecie!
Serafina i Crystal załamani poszukiwaniami, przeszukali już ostatnie miejsca w zamku ale nie znaleźli matki, musieli wrócić, szli i szli przez korytarze aż na sam szczyt do ich komnaty. Jednak w niej rozchodziły się dziwne odgłosy wzdychania. Zatrzymali się i nasłuchiwali skąd dochodzą te dość nietypowe odgłosy.
Z komnaty Lokiego i Sif.
-Crystal, słyszysz to samo co ja? haha - mówiła rumieniąc się
-To głos taty i mamy - mówił podekscytowany
-Co oni tam robią? - dopytywała się
-Mama mówiła kiedyś że to tajemnica dorosłych
-Aaa, czyli co to jest? -drążyła dalej
-Tato mi mówił że tak się urodziłem
-A może podglądniemy twoich rodziców? - zaproponowała
-No dobra, ale tylko przez otwór na klucz
-Ale ja jestem niewidzialna. Możemy być nie widzialni i wejść tam
-No ale wiesz, to trochę mnie krępuje - przyznał Crystal
-Przestań, oni też musieli się skądś dowiedzieć. Złap mnie za rękę i będziemy nie widzialni.
Ciekawscy szybko zniknęli, przeniknęli przez ścianę do pokoju jego rodziców.
Stanęli na środku pokoju i wpatrywali się w dość dziwne dla nich zjawisko. Serafina zrobiła się czerwona jak burak i miała ochotę wybuchnąć śmiechem ale zasłaniała ręką twarz. Crystal miał zupełnie neutralną twarz, pot skapywał mu z czoła kropla po kropli widząc to.
-Pssst, Serafina!
-Co, hhihiihiiihii - podśmiewała się
-To niegrzeczne z naszej strony
-Przestań, nie widzą nas - zapewniała rozśmieszona
-Myślisz, że taki czas kiedyś przyjdzie dla nas? - zapytał Crystal
Popatrzyła się na niego zmieszana i zarumieniona od ucha do ucha
-Nie wiem... ja.. nie wiem - starała się uniknąć tego pytania jak najszybciej
-Chciałabyś spróbować? - pytał
-Dziewczyna jeszcze bardziej się wystraszyła i zarumieniła...
Szybko pociągnęła go w stronę ściany i znaleźli się na korytarzu. Puściła jego rękę i patrzyła jak wryta.
-Coś nie tak? mówiłem, że to tylko dla dorosłych- zapytał zupełnie normalnie
-Ale byłam ciekawa...
-Czemu? chciałabyś zrobić połączenie?
-Nie zadawaj mi tutaj teraz takich pytań - rumieniła się
-... bo wiesz, mi się podobasz i ten... - dokańczał nieśmiale patrząc oczami w dół
-Ty mi też, ale nie wolno nam.
Dała mu buziaka w usta i pobiegła w stronę komnat Thora i Jane -jej rodziców.
Chłopiec stał z rozszerzonymi oczami na środku korytarza ze śladem różowej pomadki na ustach którą zostawiła Serafina. Jęki wciąż docierały do jego uszu i stały się różnymi wizjami w jego głowie.
Szybko oddalił się od korytarza i przysiadł w sali tronowej. W zamku gdzie nie gdzie panoszyli się inni mieszkańcy. Postanowił znaleźć Thora.
Byli oni poza zamkiem. Thor żegnał Jane ponieważ wracała już na ziemię. Ojciec obejmował córkę która trzymała w ręku chusteczkę i machała mamie na pożegnanie.
-Mamo, ale wrócisz tak? - dopytywała z utęsknieniem
-Wrócę, nawet jutro kochanie!
I zniknęła. Thor zauważył bratańca który idzie w ich stronę.
-Cześć młody, jak tam?
-Dobrze wujku - zapewnił
-Czemu masz różową plamę na ustach? - wskazał palcem
Serafina się wzdrygnęła i popatrzyła na Crystala. Zmieszany chłopak popatrzył się na nią, ona machnęła ręką by zasłonić szminkę.
-A nie, wydawało mi się - zmieniał Thor - idźcie się bawić, tylko nigdzie się nie oddalajcie - ostrzegł.
Gdy się oddalił, Serafina rozluźniła dłoń a szminka na jego ustach się znowu uwidoczniła.
-Mało brakowało xd- powiedział
Chwile patrzyli się na siebie, Serafinka podbiegła do niego i przytuliła.
-Podobał ci się buziak? - zapytała
-Bardzo - mówił zadowolony
-Pokazać Ci moje moce?
-Chętnie bym zobaczył  - uśmiechnął się
Serafina zaprowadziła go na puste pole walki tuż za zamkiem. Tam trenowali ich przodkowie w Asgardzie.
-Odsuń się na chwilkę bo jestem niebezpieczna -zapewniała
Dziewczyna stanęła po środku ogromnego pola, jej oczy zrobiły się świetliste, uniosła się w powietrze podnosząc obie ręce. Z rąk wychodziły ogniste płomyki. Nimi rzucała w różne przedmioty treningowe.
Serafina wytworzyła czarną dziurę i zassała do niej to co chciała, na wszystko wskazując palcem.
Zrobiła trąbę powietrzną całym swoim ciałem. Przyciągnęła jedną ręką chłopca do siebie, a drugą ręką pokazywała mu na niebo. Dziewczyna ozdabiała niebo planetami, gwiazdami, była gwiezdną malarką, stręczycielką roślinności.
Zauroczony Crystal wpatrywał się w jej niesamowite zdolności.
Jednak dziewczynie nagle zmarniał uśmiech. Stała się przybita. Wraz z jej humorem zmieniła się pogoda. Zaczął padać deszcz.
-Czemu jesteś smutna?
-Bo jestem inna od wszystkich - poleciała jej łza z oka
-Nie jesteś, masz wspaniałe moce, jak każdy!
-Ale jestem śmiertelniczką.
-Jak to możliwe? - pytał zdumiony
-Moja mama jest śmiertelniczką. Pochodzi z ziemi.
-Jest jakieś wyjście by zrobić Cię nieśmiertelną?
-Słyszałam, że istnieje kamień nieśmiertelności ale to legenda...
-Poproszę tatę, on nam pomoże jest magiem! może wszystko!
-A tak właściwie... to czemu jeszcze nie starłeś mojej różowej szminki z ust? -zaśmiała się
-Dobrze mi w niej, mmm owocowa !- powiedział z dumą
-Chcesz jeszcze? -pomrugała oczami
Serce zabiło mu szybciej, zaczął intensywnie wydzielać energię zauroczenia z tego wokół niego tworzyła się różowa tęcza. To był dla niej znak, że cały czas na to czekał. Dziewczyna zbliżała się maluteńkimi kroczkami w jego stronę, tak drobniutkimi by tylko przyjrzeć się temu zjawisku tęczy wokół niego.
Crystal machnął ręką i przyciągnął ją w swoje ramiona. Ich usta niemal się złączyły gdy nagle wkroczył Thor.
-Crystal! odejdź od niej! co ty robisz?!
Różowa tęcza zniknęła, słońce schowało się za chmury.
-Serafina, co to miało znaczyć?! - krzyczy Thor
-Puść mnie tato! chcę być z Crystalem!
-Masz całkowity zakaz spotykania się z nim.
Obydwojgu zapadło się serce. W Asgardzie rozpętała się szaleńcza burza. Serafinie puściły nerwy.
-Wybacz, ale nie pozwolę Ci mi rozkazywać. Jestem prawie pełnoletnia - zagroziła mu córka
Wiatr zaczął owiewać jej włosy, z jej oczu zaczęło się wydobywać światło które oślepiło Thora. Skierowała wiatr na niego, ten zdmuchnął go na drugi koniec wioski. Nie chciała bez przerwy być trzymana pod kloszem. Crystal patrzył się z ogromnym podziwem na nią, stał jak kołek. Obydwoje wiedzieli że mają mało czasu dla siebie. On odzyska wkrótce wzrok i całkowicie zakaże im się spotykać.
-Crystal...mój tato mnie zabije że to zrobiłam
-Musimy stąd uciec, jeśli chcemy być razem. Poszukamy kamienia i będziemy już zawsze!
-Ty też chcesz uciec od swojego taty?
-Mój by tego nie przeżył...
Nagle chłopiec usłyszał głos mamy
-Crystal! chodź tutaj! co ty zrobiłeś wujkowi?!
Serafina wystraszyła się, to byłby już jej koniec.
-Zrobiłem to niechcący! -...gdy nagle zwalił całą winę na siebie
-Wsadzą Cię do lochów! -krzyczała Sif
-Dostałem na co zasłużyłem - powiedział z zupełnie neutralną twarzą. Odwrócił się lekko za siebie, by ostatni raz zobaczyć Serafinę. W całym Asgardzie zaczął padać niesamowicie obfity deszcz, słychać było grzmienie.

CDN...