czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 4

Rankiem Loki wstał lewą nogą. W nocy słychać było straszne hałasy w zamku, był obudzony wiele razy. Był ciekawy co działo się w środku nocy. Wstał z łóżka z podkrążonymi oczami i rozczochranymi włosami.
Usłyszał na korytarzach dziwne krzyki i bieganie strażników. Szybko machnął ręką by doprowadzić się do normalnego wyglądu i już zmierzał w kierunku drzwi gdy nagle ktoś pierwszy je otworzył. Do pokoju wpadli Odyn, Frigga, dwoje strażników asgardu oraz Thor z przyjaciółmi. On stał na środku zmieszany, na ich twarzy była trwoga.
-Loki! Sif zniknęła!
-Jak to zniknęła? - zadrżał
-Poszłam sprawdzić czy dobrze się czuje i co robi. Zobaczyłam tylko rozgrzebane łóżko i okropny bałagan w całym pokoju. Jakby przeszło tornado a okno było wybite - powiedziała smutna i spanikowana Frigga - musisz ją znaleźć synu! ktoś ją porwał!
Loki zaczął trząść rękami, serce biło mu ze strachu a jego oddech przyspieszył się. Zniknęły Jane, Amora i teraz twoja Sif.
-Odnajdę ją! - powiedział zaciskając twardo pięści - nie dam ich skrzywdzić. Potrzebuję pomocy.
-Idziemy z Tobą - powiedział Thor.
Cała armia wyszła z asgardu na czele której stał Loki i Thor, ostro uzbrojeni. Loki miał zielony pancerz i czarną pelerynę a na głowie miał nietypowy hełm z rogami. Przeczuwali że to ich wrogowie z planety Malekith, ponieważ od wieków stali za porwaniami. Nie mógł nawet przepuścić przez głowę myśl że coś stanie się jego ukochanej i dziecku. Rozerwałby im całą planetę gdyby tylko tego chciał by raz na zawsze zakończyć to nawet jeżeli tam się urodził i stamtąd pochodził. Był zdenerwowany a jednocześnie bał się że stanie się tragedia, Sif by sobie sama nie poradziła zwłaszcza gdy nie miała na sobie zbroi tylko została porwana prosto z łóżka.
Gdy wylądowali w Malekith rozdzielili się i chodzili po różnych grotach. Było okropnie zimno, ślisko i mgliście. Lodowe skały kruszyły się pod jego naciskiem. Z ust z każdym jego oddechem wychodziła para, musiał prześlizgnąć się do kryjówki wrogów.
-No proszę, co tu robisz Asgardczyku! -odezwał się mieszkaniec Malekith.
Loki wzdrygnął się, by się bronić od razu machnął ręką i zamroził go. Usłyszał jak zbliża się armia. Myślał, nad teleportowaniem się prosto do ich kryjówki gdy tylko wyjdą przeszukają całe pomieszczenie.
Do uszu Lokiego docierały coraz głośniejsze kroki strażników, schowany za ścianą czekał na moment...jeszcze chwilę... i już.
Gdy skręcili zamknął ostrożnie metalowe, ciężkie drzwi od kryjówki, do jego głowy dotarły nagle czyjeś myśli, wyczuł w pomieszczeniu ciepłą energię i nagle do jego uszu dotarły jęki dziewczyn. Od razu wyczuł skąd dochodzą. Ruszył do kolejnego tunelu, z którego dobiegało echo. Gdy wyszedł ujrzał uwięzioną Jane zakutą w metalowe łańcuchy oraz Sif przepiętą przez brzuch, ręce i szyję tak mocno ściśniętą że ledwo jęczała.
-Nie...! - szepnął pod nosem wystraszony. Podbiegł do Sif, i próbował przeciąć ogniem łańcuchy, ale nic z tego. Chroniła je tarcza. Na wszelkie sposoby próbował ją przebić, lodem, ogniem, swoją siłą. Patrzył tylko na ukochaną bezradnie która ledwo nabiera powietrza. Zostało mu tylko zaklęcie.
Stanął przed nią, i wypowiedział "nonrofagus" w tej chwili łańcuchy się znacznie poluzowały.
-Wyślizgnij się jakoś, ja spróbuję odczarować tarczę...
Sif prawie wyszła jednak poraził ją prąd z tarczy i straciła przytomność.
-Nieee, dzieckoo! -gorączkował się
-Jane poczekaj zaraz cię uwolnie, musze rozwiązać tarczę.
Jane próbowała mu wskazać miejsce lecz miała zakneblowane usta, wskazywała na kamień który leży na stole. To nim może przeciąć tarczę.
Szybko podbiegł po kamień i przejechał po tarczy. Za każdym razem gdy przesuwał kamień coraz niżej, tracił swoje siły i stawał się wycieńczony. To wysysało mu moc. Natomiast Sif odzyskiwała przytomność.
Widziała jak zdejmuje tarcze a potem upada na ziemię prawie skonany.
Sif szybko się uwalnia, gdy nagle wchodzą wrogowie. Loki powoli otwiera oczy, już słyszy myśli wiele myśli i zdaje sobie sprawę że nakryli ich.
Jeden z Malekithów wystrzela w stronę Sif lodowe ostre pociski, gdy nagle Loki odskakuje z ziemi i osłania ją całym sobą z ostatkami sił by tylko chronić życie jej i dziecka. Wbija mu się w ramie jedenz odłamków co dodatkowo go osłabia.
-Loki!!! niee!!! -woła w płaczu dziewczyna
On trzyma w stwoich rękach jeszcze pałkę.
Malekithowie wystrzeliwują kolejne pociski w Sif, Loki znowu odskakuje już coraz niżej by jak najdłużej służyć jej jako tarczę. Wypowiada zaklęcie i nagle na jej ciele pojawia się zbroja i miecz z tarczą.
Sif odzyskuje moc, jej oczy zaczęły błyszczeć się na srebrny kolor, uderza z podwojoną siłą w całą grupę Malekithów, nie myśli już że może stracić dziecko. Myśli o tym by tylko przeżyli Loki i Jane.
Tymczasem książe próbuje wstać na nogi, na kolanach czołga się do Jane. Wie, że jeśli użyje po raz kolejny kamienia to straci całą moc i umrze.
-Słuchaj Jane, nie mogę Cię uwolnić. Poczekajmy na Thora. Oni już tu biegną. Wyczuwam ich energię.
Nagle do komnaty wbiegają strażnicy, Thor i przyjaciele i do końca tłuczą wrogów.
-Thor, bracie! uwolnij ją tym kamieniem! ja nie mogę działać! Stracisz moc ale uwolnisz swoją Jane, ja uwolniłem Sif i zobacz na mnie.
Thor bez zastanowienia złapał z kamień i szybkim energicznym ruchem machnął nim po tarczy, wrzasnął z bólu ale zdołał odwiązać Jane.
-Jane, weź Lokiego pod ręce i ukryjcie się. Loki musi odzyskać energię - powiedział Thor i ruszył ponownie walczyć.

-Loki kątem oka spoglądał na walczącą Sif, coraz bardziej wycieńczoną. Siły powoli mu wracały. Jedną ręką przyciągnął swoją kryształową włócznię. Rozpędził się na Malekithów i uderzył z całych swoich sił w ziemię powodując całkowite zapadnięcie się miejsc w których się oni znajdowali, dodatkowo zamrażając ich bez sposobu odmrożenia w jakikolwiek sposób. W tym momencie wszyscy spoczęli. Sif powoli upadała do tyłu, on refleksyjnie złapał ją. Myślał o dziecku, czy nic mu się nie stało. Najbardziej dziwił go niespodziewany fakt w jaki sposób ona odzyskała energię w tarczy. Nie miała umiejętności wysysania z kogoś energii, była zwykłą wojowniczką asgardu. Dotknął jej brzuch i wyczuł energię małego dziecka, wyczuwał w nim silne napromieniowanie, to go osłabiało. W tej sposób odkrył niezwykłą umiejętność swojego dziecka, możliwość pochłaniania energii w zagrożeniu i wyjątkową siłę przetrwania. Dziecko wciąż pochłaniało energię zamrożonych wrogów przez swojego ojca. Nagle Loki poczuł potężne uderzenie energii w jego ciele. Czuł że ma w pełni moc, a Sif otworzyła oczy.
-Lo...ki... gdzie jesteś?
-Przy Tobie, już dobrze.
-Nic Ci się nie stało Lady Sif? - odezwali się strażnicy którzy odpoczywali chwilę po walce.
-Loki... odzyskuję siły...
Wyczuł jak dziecko oddaje połowę energii matce a wysysa je z nieznanego źródła.
-Nasze dziecko to wysysacz energii - zażartował Loki trzymając ją w objęciach.
-Co? ono żyje? -rozweseliła się mówiąc z niedowierzaniem
-Ma też niezwykłą siłę i umiejętność przetrwania, dlatego. Wyczuwam to - powiedział książę
-Będziemy mieć prawdziwy skarb - powiedziała uśmiechając się i powoli podnosząc się na nogach
Thor niósł na rękach swoją Jane a z każdej strony osłaniali ich strażnicy.
Nie znaleźli jedynie Amory, córki Króla Runnuna, ale to już zmartwienie jej królestwa. Ona była tam tylko gościem i z resztą niezłą uwodzicielką i była podstępna jak nikt. Mało kto ją lubił.
Ranni asgardczycy wrócili do królestwa cali wykrwawieni. W sali tronowej czekali na nich zmartwieni Odyn i Frigga.
-Żyjecie! to cód wy żyjecie! znaleźliście je! to niebywałe! - powiedział uradowany wszech ojciec
-To dzięki Lokiemu, on znalazł i wykonał część roboty za nas, ja tylko uwolniłem Jane - powiedział Thor.
-Synu, wiedziałem że będzie z Ciebie ktoś! ale jak się czuje wasze dziecko?
-To ono pomogło wytrwać mi i Sif... znam jego moce - mówi Loki - wysysało energię z wrogów i dawało nam. Ma też niezwykłą umiejętność przetrwania.
-Będziecie mieć prawdziwy skarb, synu! - powiedziała szczęśliwa matka - w naszym królestwie nie było jeszcze kogoś z takimi mocami, są nietypowe, uhlala trzeba zrobić natychmiast biesiadę! - zarządziła szczęśliwa Frigga. Ogłosimy w całym Asgardzie że tutaj, w sali tronowej będzie uroczystość za Wasze zdrowie, a teraz idźcie do swoich komnat, musicie jakoś wyglądać na tej uroczystości - wygłosiła Królowa.
Wszyscy rozeszli się, Thor wreszcie odnalazł Jane.
-Thor, myślałam że nigdy mnie nie odnajdziesz i zginę tam - powiedziała Jane
-Nawet nie wiesz jak długo Cię szukałem, teraz jesteśmy już razem.
W tym samym czasie Sif szła do Lokiego komnaty razem z nim.
-Tak bardzo się o Ciebie martwiłem,
-Osłoniłeś mnie wtedy, zawdzięczam Ci życie. Gdyby nie ty, strzały już dawno pozbawiły by mojego życia i pewnie dziecka.
-Dla Was zrobię wszystko! - powiedział patrząc jej w oczy i trzymając rękę na brzuchu.
-Ałć! - krzyknęła patrząc się dalej w jego oczy
-Kopnęło
-Poczułeś?
Loki przyciągnął ręką za talię i całował, obydwoje rzucili się na drzwi od jego komnaty nie odrywając ust, otworzywszy drzwi padli na podłogę tak jak przedtem i całowali się.
-Lokiś, może zostawmy to na wieczór. Musimy się wyprawić na bal.
-Ty już masz sukienkę?
-Jak to?
-Tak to
Loki wyczarował jej sukienkę podczas gdy się z nią obściskiwał.
-Ty psotniku! ty psotniku! -śmiała się
-Wstańmy, haha, wstańmy!
Loki ledwo się oderwał od jej ust. Wstał i zmienił wyraz twarzy na poważniejszy, oczywiście jeszcze się do niej rumienił.
Podszedł do ogromnego lustra i popatrzył na nią.
-Sif, jak mam się ubrać na taką uroczystość? wyobraź sobie jakiś strój a ja go wyczaruję.
Sif zamknęła oczy, i on również. Wyczuł jej myśli i w jednym momencie widział strój. Gdy otworzyła oczy, machnął ręką i strój dosłownie "wyleciał" w jej głowy.
-Nie wierzę! wyglądasz... wyglądasz... jej! - otworzyła usta Sif
-Atrakcyjnie? - dokończył Loki - pociągająco?, przystojnie? - dalej dokańczał śmiejąc się
-Wszystkie z tych co wymieniłeś!
Toki miał na sobie ogrodmy kryształowy pas, srebrną wypolerowaną zbroję na piersi, błękitną i długą pelerynę która była ozdabiana kryształem na końcach oraz srebrny hełm z rogami ozdabiany diamentami.
Loki skierował się w jej stronę, zamknął oczy w skupieniu i wyczarował jej tą samą zbroję tylko w wersji damskiej.
-Teraz widać, że jesteśmy parą - dotknął jej policzka
Ona pocałowała go w rękę.
-Chodźmy, bo słychać jak schodzą się mieszkańcy na naszą uroczystość - dodał książę

CDN...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz